Dzienniki podróży | Ilość zdjęć: 1 | 13.02.2019
Jeszcze rok temu wyjazd gdzieś na dwa tygodnie graniczył z cudem. Podobnie jak większość z Was mogłem tylko pomarzyć aby na tak długo wyrwać się z systemu. A przecież to tylko 14 dni. A może aż 14…
Kiedy rodzice Kasi potwierdzili swój przyjazd zaczęliśmy gorączkowo układać plany, gdzie pojedziemy, co im pokażemy i co zrobimy. Chcieliśmy aby nie musieli przejmować się niczym, zapomnieli o problemach i przez te dwa tygodnie pożyli troszkę inaczej. Zrobiliśmy listę jak stąd do Ameryki i z powrotem. Pomysły, wyjazdów, atrakcji i miejsc. Czas płynął a my dodawaliśmy wciąż nowe elementy układanki. Szybko okazało się, że gdybyśmy chcieli zrealizować je wszystkie musielibyśmy spędzić ten czas w ciągłym biegu. Z miejsca na miejsce. Z kąta w kąt. Od razu stanęła mi przed oczami jedna z grup na FB gdzie ludzie planujący wyjazd na pewną przepiękną wyspę rozpisują się jaki plan przyjąć. Jak wcisnąć najwięcej miejsc do zobaczenia. Jakim pociągiem, gdzie, czy zdążę jeszcze tam, tam i tam.
A przecież chyba nie o to chodzi w wakacjach. Nie po tu uciekamy przed pędem pracy i obowiązków by w wymarzonej podróży zasuwać z wywieszonym językiem zaliczając kolejną atrakcję. Tak mi się przynajmniej wydaje…
Właśnie dlatego po rozpisaniu planu wakacji przystąpiliśmy do cięć. Z grafiku wyleciały wszystkie dalekie wyjazdy. Podróże autobusami i pociągami. Nocne wyprawy by rano być w jeszcze jednym niezwykłym punkcie programu. Ich miejsce zajęła codzienność. Droga skuterem na pobliski ryneczek, odwiedziny w szkole i przedszkolu maluchów. Nocleg na niezwykłej plaży. Wieczór przy ognisku i gitarze w głębi dżungli. Wyjazd do ukrytego w parku narodowym pensjonatu. Kolacja na plaży, spotkanie z naszymi Indyjskimi przyjaciółmi, kajaki w lagunie. Plaża, plaża, plaża, No i urodziny wnuków.
A wszystko to bez pośpiechu i pędu. Bo jak tu się spieszyć a przede wszystkim po co? Chcieliśmy aby czas zwolnił a i tak nawet nie zauważyliśmy kiedy wracaliśmy na lotnisko.
Tak, to były cudowne dwa tygodnie, dziękujemy że przyjechaliście:)