Dzienniki podróży | Ilość zdjęć: 1 | 08.11.2018
Pamiętacie profesora, który wkładał do słoika duże kamienie, potem średnie, najmniejsze a na końcu wsypywał piasek? Ze skuterem jest dokładnie tak samo najpierw siada kierowca a potem cała reszta…
To jak to było na początku? Na początku był plan! Plan pt. „odpowiedzialność, bezpieczeństwo, wygoda, i inne takie”. Zgodnie z nim zakładaliśmy, że po przyjeździe na miejsce wynajmiemy dwa skutery. Skoro Ola i Eryk mają zajęcia po dwóch przeciwległych stronach miasteczka, jedno z nas pojedzie z jednym a drugie zabierze drugiego. Plan jak to plan, na papierze wyglądał doskonale. Był przemyślany i co najważniejsze rozsądny. W końcu ja jestem rozsądnym człowiekiem! Co nie? Pamiętajmy, że w takim miejscu funkcjonowanie bez skutera jest praktycznie niemożliwe. Dlatego zaraz po przyjeździe zaczęliśmy organizować pojazdy. Jarek, który mieszka tu już od kilku lat zorganizował człowieka, który miał je nam pożyczyć. Co ważne skutery miały mieć żółte tablice. W przeciwieństwie do białych, pojazdy z żółtymi blachami można wypożyczać. Te z białymi są tylko dla właściciela. Co prawda niewielu turystów respektuje to prawo ale na białych w przypadku zatrzymania przez policję, trzeba się liczyć z mandatem i… wiadomo czym. Romeo, bo tak miał na imię właściciel pojazdu, odezwał się po dwóch dniach. W tym czasie zaczęliśmy już kombinować z naszym wspaniałym planem. A może dwa to za dużo? Może jeden wystarczy. Najpierw będę zawozić jednego stwora a potem wracając zgarnę drugiego. W końcu to też dodatkowy i to niemały koszt. Może zacznijmy od jednego a potem się zobaczy.
No i się zobaczyło. Kiedy Romeo przywiózł naszą Hondkę, władowaliśmy się na próbę w czwórkę i tak już zostało. Z czasem okazało się, że jest jeszcze wystarczająco dużo miejsca na: worki do szkoły i przedszkola, torbę plażową, plecak z aparatem, arbuza, cztery kokosy, ręczniki, dwie butelki wody i krem do opalania. Myślę że gdybyśmy troszkę pokombinowali zmieściłby się jeszcze dziadek Zbyszek ze swoim brzuchem! Zabranie go nie byłoby wcale jakimś wyjątkowym wyczynem;)
Czego my już tu nie widzieliśmy! Standardem są rodziny czteroosobowe, takie jak nasza, tylko że mama w Sari jedzie w pozycji amazonki, czyli nogi po jednej stronie. Często trzyma na nich piątego pasażera. Spotkałem Pana a raczej dwóch Panów jadących z kilkoma dużymi butlami gazowymi, trzech panów z kosiarką, pana hydraulika i przenośny magazyn rur PVC. Obwoźny sklep z pieczywem, czyli taki nasz bułkarz na rowerze w wersji Lux (codzienni o 7 rano Pan na rowerze przywozi nam świeże bułki). Oczywiście cały czas mówimy o skuterkach pojemność 50cm3. No chyba, że ktoś chce na bogato i skołuje sobie 125iątkę!
A ruch lewostronny? Teraz to już pikuś. Co prawda parę razy prawie skasowałem idące drogą krowy ale na szczęcie krowy wciąż chodzą a my dalej pokonujemy indyjskie kilometry :)))