cz.10 Hotel Kishan

Skarby von Knauffa | Ilość zdjęć: 1 | 27.11.2018

Hotel Kishan okazał się całkiem przyzwoity, przynajmniej jak na krążące po sieci opowieści o Indyjskich hotelach. Czytając je można było spodziewać się wszystkiego a tu proszę, duże czyste pokoje i do tego z klimatyzacją. Co najważniejsze w samym centrum starego Bombaju. No właśnie! Bombaju czy Mumbaju? Co osoba, to inna nazwa. Bądź tu końcu mądry jak nazywa się miasto do którego właśnie przyjechali. Nawet tata mówił raz tak a raz tak i dopiero na pytanie Oli postanowił to wyjaśnić. Odpowiedź okazała się wyjątkowo prosta. Nazwę nadali Panowie Portugalczycy, którzy przybyli tu dawno, dawno temu. Pochodziła ona od „Bom Baia” czyli dobra zatoka. No i tak się przyjęło. Miasto zostało Bombajem na długie lata. Dopiero niedawno Hindusi, którzy w końcu wyprosili Panów Portugalczyków, stwierdzili że pora na zmiany. Skoro miasto jest Hinduskie to i nazwa powinna taka być. A że jedną z Hinduskich bogini miała na imię Mumba, to proszę. Bombaj poprawiono i został Mumbajem. W sumie to proste i nie ma się co dziwić. Kto by tam chciał aby w jego kraju używać jakieś obcej nazwy. I to jeszcze na nadanej przez kogoś za kim się zbytnio nie przepadało

Po takim wyjaśnieniu problem się skończył i wszyscy zapomnieli o kłopocie. Tym bardziej, że dopiero teraz mieli przed sobą prawdziwe wyzwanie. Skarby von Knauff’a czekały na odkrycie! Nadszedł czas przygotowań do działania. Rodzice poszli załatwiać formalności w recepcji a dzieci urządzać swój pokój.

– jak myślisz długo tu będziemy? – zapytał Eryk

– a co, nie podoba Ci się?

– nieee, podoba. Tak się tylko zastanawiam. Bo wiesz, niby fajnie i w ogóle ale dobrze byłoby mieć jakiś plan powrotu.

– co ty gadasz! – zdenerwowała się Ola – przecież dopiero przyjechaliśmy.

– no właśnie, dlatego chyba dobrze byłoby coś zaplanować. Widzieć co i jak i kiedy. A jak będziemy tu tkwić przez pół roku.

– moment!

Dziewczynka wskoczyła na łóżko i usiadła na leżącym na nim bracie. Wyrwała mu spod ręki poduszkę i walnęła prosto w głowę.

– tęsknisz za domem, albo jeszcze lepiej! Boisz się i chcesz wracać.

– nieprawda – krzyknął Eryk zrzucając z siebie siostrę – po prostu się zastanawiam.

– cykor, cykor – Ola zaczęła przezywać brata okładając go poduszką – teraz dopiero obleciał Cię strach.

– nieprawda – powtórzył chłopiec próbując złapać siostrę.

W tym momencie w drzwiach pokoju pojawiła się mama.

– co tu się dzieje?

– Eryk się boi i chce wracać do domu – zaśmiała się Ola.

– wcale nie chcę – odburknął Eryk zeskakując z łóżka – po prostu tak sobie myślałem.

– chodźcie do mnie – odpowiedziała mama i przytuliła siadające obok niej dzieci – słuchajcie to nic dziwnego czuć tęsknotę za domem. Do tej pory byliśmy cały czas w biegu a kiedy jest dużo emocji nie ma się czasu aby usiąść i pomyśleć. Dopiero potem przychodzi tęsknota. Myślisz Ola, że ty też nie zatęsknisz za swoim pokojem. Za koleżankami ze szkoły albo pieskami dziadka Zbyszka? To najnormalniejsze na świecie. Właśnie dlatego ważne aby mieć koło siebie kogoś bliskiego. W takich chwilach to właśnie on pomoże i doda otuchy. To co. Eryk…

Kasia potargała jasne włosy syna.

– …już lepiej?

– nooo

– to jak Ola dalej będziesz nabijać się z brata?

Przemowa mamy musiała zadziałać bo Ola przestała szydzić z młodszego brata. Zamiast tego wyciągnęła rękę i szturchnęła go w ramię.

– nie pękaj, ja w sumie też zastanawiałam się jak długo tu będziemy. Ale zobaczysz jak tylko znajdziemy skarby to od razu wracamy do domu. Aaaa – dodała na koniec – pamiętaj, że pierwszy wybierasz swoją połowę.

Mrugnęła do brata i przytuliła go z całej siły. Widząc to mama uśmiechnęła się szeroko i wstała z łóżka

– no dobra, za chwilę zmykamy pod kołdry a teraz chodźcie ze mną. Musimy jeszcze porozmawiać z Tatą

Otworzyła drzwi i wzięła głęboki oddech. W pokoju czekał na nią Olaf. Musieli przygotować plan na najbliższe dni.

 

Niby wszystko było już przegadane ale dopiero teraz, tu na miejscu, mieli przekonać się ile z tego przegadania okaże się prawdą. Czy dokumenty von Knauff’a naprawdę wskazywały drogę do skarbu i czy oni, dwójka wariatów z dwójką dzieci będą w stanie rozwiązać zapisane w nich tajemnicę. Jutro mieli spotkać się z Durgu, który obiecał pomoc. Przez telefon powiedzieli mu tylko, że szukają pamiątek po przyjacielu rodziny. Ciocia szykowała wystawę i zbierała wszystkie ciekawostki o najbliższych. Może nie była to najbardziej przekonująca wersja ale jak na razie nie mieli innego pomysłu. Zresztą Durgu nawet nie pytał. Dużo ważniejsze było, że przyjechali i będzie mógł pokazać im swoje miasto.

– no dobrze – powiedział Olaf rozkładając niebieską teczkę z dokumentami Ulricha i mapę Mumbaju – z tego co w listach piszę ten nieznajomy…

– słuchajcie – przerwała mu Kasia – musimy mu nadać jakieś imię. Nie możemy go ciągle nazywać nieznajomym. To, że się nie chciał podać swojego imienia nie znaczy, że my nie możemy mu go nadać.

– w sumie masz rację. To jak nazwiemy naszego tajemniczego poszukiwacza Ulricha.

– może Adam – wtrąciła Ola – tak miał na imię pierwszy imię mężczyzna a w końcu on jako pierwszy powiedział nam o skarbach

– nie powiedział ale napisał – poprawił córkę Olaf – ale pomysł fajny, niech tak będzie. No więc z notatek Adama wynika, że informacje ukryte są tutaj – palec taty wskazał punkt na mapie – w restauracji Leopolda. Czytałem o tym miejscu. To jedna z najpopularniejszych miejscówek w Mieście. Od czasu jak opisano ją w książce, przychodzą tam wszyscy turyści.

– czytałam „Shantaram” nawet mi się podobała – powiedziała Kasia – no ale jak my znajdziemy w Leopoldzie informacje od Ulricha.

– no właśnie – przytaknął Olaf – Adam pisze tak:

„Ulrich uwielbiał dobrą kuchnię i pewnie dlatego często chodził do restauracji Leopolda. Spędzał w niej całe dnie jedząc, i rozmawiając z przyjaciółmi. Niektórzy mówili, że to jego drugi dom. Miał w nim swój stolik i krzesło, na którym nikomu nie wolno było siadać. Bywało, że ten zarozumiały awanturnik, godzinami wpatrywał się w swoje oblicze nie zamieniając z nikim ani słowa. W takie dni rozsiadał się oparty o kolumnę i milczał. Kelnerzy mówili, że pewnie szuka w myślach swoich skarbów. Gdyby ktoś widział, że to prawda. Właśnie tam, w miejscu którego nikt poza nim nie mógł go dojrzeć, tuż pod nosem wszystkich ukryta była odpowiedź. Droga do jego skarbów. Bo jak to często mówił jedzenie to skarb a największe smakołyki należą się tylko najwytrwalszym smakoszom.

– i co, rozumiecie coś z tego – zapytał Eryk

– tyle o ile, myślę że teraz nic nie wymyślimy. Teraz idźcie spać. Jutro na miejscu przekonamy się o jakiej drodze do skarbów pisał nasz Adam.

Kontakt

    Imię:

    Email:

    Temat:

    [anr_nocaptcha g-recaptcha-response]