Skarby von Knauffa | Ilość zdjęć: 1 | 25.05.2019
Chyba nie sądził, że będzie tak sobie czekać aż wróci. O nie, nawet jeśli znajdowała się sto metrów pod ziemią, nawet jeśli zamknięto ją za stalową kratą i wielkimi drzwiami. Nic z tego! Wiedziała, że musi się stąd wydostać a wolne ręce były pierwszym krokiem na drodze do ucieczki.
Dziewczyna odrzuciła leżący obok koc, wstała i podeszła do niemiłosiernie kopcącej lampy. W środku szklanej kuli znajdowała się przymocowana do glinianej podstawki świeca. Tuż obok leżały porzucone zapałki i stalowy uchwyt pozwalający przenosić ją z miejsca na miejsce. Po zahaczeniu uchwytu lampa nie różniła się niczym os strych naftówki którą któregoś dnia znalazła na strychu w domu babci. Uzbrojona w światło i zapasowe zapałki Ola rozejrzała się po jaskini. Znajdowała się na początku długiego, wykutego w skale tunelu. Jego weście zagradzała dobrze już znana krata za to z drugiej strony strony tunel ginął w ciemnościach. Niewielki płomień świecy oświetlał tylko najbliższe kilka metrów, dalej panowała nieprzenikniona czerń. Na samą myśl, że musiała tam wejść, dziewczynka otrząsnęła się ze strachu. Ale jakie miała wyjście? Jeśli w ogóle marzyła o ucieczce, tunel był jej jedyną nadzieją. Szybko wzięła się w garść i ruszyła przed siebie.
W przeciwieństwie do wcześniej odwiedzanych jaskiń ta nie miała prostych boków ani podłogi. Przypominała bardziej jakiś naturalny tunel, który ktoś poszerzył, wykuł w ścianach kilka niewielkich wnęk a potem ukrył je przed resztą świata. W każdej znajdowało się okopcone zagłębienie i pokryte startymi farbami podwyższenie. Kiedyś musiały na nich stać figurki a w zagłębianiach palono modlitewne ognie. Idąca w głąb tunelu Ola naliczyła takich wnęk ponad dziesięć. W kilku z nich nadal sterczały potłuczone skorupki. Wyglądało to jakby ktoś zniszczył święte posążki zostawiając po sobie tylko popękane resztki. Kto wie może czegoś w nich szukał? Dziewczynka od razu przypomniała sobie cel ich podróży i przyspieszyła kroku. Niestety po kolejnych kilku minutach, zamykająca tunel ściana zniszczyła jej marzenia o wolności. Z trzech stron otaczały ją kamienie. Jedynym wyjściem był kierunek, z którego właśnie przyszła.
– o nie, tylko nie to – jęknęła i zrozpaczona usiadła na ziemi.
– zobaczcie – Durgu wskazał na rysunek Jaskini – kolumny biegną wokół wszystkich ścian, razem jest ich… – wyciągnął palec i zaczął dotykać ekranu -… cztery, pięć… dwadzieścia jeden, dwa… trzydzieści trzy, cztery, trzydzieści cztery! W całe sali jest ich trzydzieści cztery. Teraz sprawdźmy jaka jaskinia kryje się pod tym numerem.
Otworzył nowe okno przeglądarki i zaczął wpisywać zapytanie. Po chwili na ekranie pojawiła się lista odpowiedzi. Durgu kliknął w jedną z nich. Z wyświetlonego spisu jaskiń wybrał odpowiedni numer.
– trzydzieści cztery – powiedział do siebie a kiedy wyświetliła się odpowiednia strona zaczął czytać w skupieniu
– wiecie z czego słynie ta jaskinia? – zapytał wpatrzoną w niego trójkę – z niedokończonego malowidła buddy na suficie! Mamy to! To właśnie o nim pisze Ulrich. Tajemnica kryje się pod jego wzrokiem
Hindus uśmiechnął się tak mocno, że jego białe zęby prawie wypadły z szeroko otwartych ust. Znaleźli odpowiedź, Oleńka była uratowana! Podszedł do Eryka i podniósł chłopca tak wysoko, że prawie zahaczył nim o kręcący się pod sufitem wiatrak. Potrzymał go rzez chwilę a potem przytulił z całych sił i posadził na kolanach mamy.
– właśnie uratowałeś swoją siostrę – powiedział nie kryjąc wzruszenia – może być dumna, że ma takiego brata
– Ola – powiedział do siebie chłopiec.
Chciał coś jeszcze dodać ale zamiast tego otarł spływającą po policzku łzę. Był tak szczęśliwy, że nawet nie chciało mu się przechwalać. Myśl, że jego siostra będzie bezpieczna była cudowna. Przycisnął się do mamy i pociągając nosem zaczął wycierać w jej bluzkę mokre oczy.
– co teraz zrobimy – zapytał tata.
Wiedział, że znalezienie odpowiedzi, nie rozwiązywało ich problemu.
– no, podamy mu ten numer a on odda nam Olę – odpowiedział Durgu.
– A jeśli on nam jej nie odda.
– Jak to?
– No jeśli podamy mu numer a on zniknie?
– Nie zrobi tego.
– Skąd możemy to wiedzieć? Jeśli porwał moją córkę, może być zdolny do wszystkiego. Jak mamy mu zaufać. Musimy się przygotować na każdą sytuację.
Durgu z uwagą spojrzał na Olafa. Tak, tata Oli miał rację. Nie mogli zaufać porywaczowi. Dając mu odpowiedź tracili wszelkie argumenty. Kto mógł zagwarantować, że ich nie okłamie albo nie będzie zwodził dalej. Musieli coś wymyślić.
– co proponujesz? – zapytał
– nie wiem ale wydaje mi się, że jeśli nie będziemy mieć przewagi ryzykujemy zbyt wiele. Wydaje mi się, że sami powinniśmy odnaleźć skarb i wymienić go na Olę. Tylko w ten sposób zapewnimy sobie bezpieczeństwo.
– To ma sens – wtrąciła Kasia – jeśli damy mu numer może powiedzieć, że to za mało i dalej nas zwodzić. Ale jeśli pokażemy mu skarb nie będzie miał wyjścia.
– W takim razie… – zaczął Durgu
– … w taki razie jutro rano ruszamy dalej. Mamy cały dzień aby go odnaleźć a wieczorem odzyskamy moją córkę.
– naszą córkę – poprawiła go Kasia.
– Naszą – powiedział Olaf.
Podszedł do żony i przytulił ją z całej siły.
– to koniec – powiedziała do siebie siedząca na ziemi Ola – nigdy stąd nie wyjdę. Tom pewnie mnie nie wypuści. Będzie się bał, że powiem policji jak wygląda. Zostawi mnie a ja będę się gapić w te puste ściany. No chyba, że najpierw zgaśnie świeczka i będę siedzieć po ciemku.
Zaraz, zaraz! Pomyślała dziewczyna patrząc na migoczący płomyk świecy. Dlaczego on się tak kołysze. Jeśli jestem zamknięta pod ziemią to skąd tutaj wiatr? Przecież wiatr musi skądś wpadać. A skoro wpada to znaczy że gdzieś tu jest … . Ola zerwała się na równe nogi. Podniosła lampę i powoli zaczęła obchodzić pomieszczenie trzymając ją tuż przy ścianie. Nagle zatrzymała się, koło opartej o skałę płyty. Płomień świecy wygiął się i o mało nie zgasł. Dziewczynka przyłożyła rękę i poczuła powiew powietrza. Odłożyła lampę i naparła na płytę. Niestety kamienna bryła nawet nie drgnęła. Blok był zbyt ciężki aby ruszyć go z miejsca. Musiała wymyślić coś innego. Nagle coś sobie przypomniała. Podniosła lampę i pobiegła tunelem w stronę kraty i zamkniętych drzwi. W narożniku, stało oparte o ścianę kilka drewnianych drążków, chwyciła dwa z nich i wróciła do kamienia. Obejrzała dokładnie krawędź, w jednym miejscu pomiędzy płytą o ścianą tunelu znalazła całkiem sporą szczelinę. Wsunęła w nią drążek a drugi włożyła pod spód, chwyciła za odstający koniec pierwszego i nacisnęła z całej siły. Dźwignia zadziałała! Płyta odsunęła się od ściany a potem przewróciła na ziemię.
– jest – szepnęła Ola patrząc na niewielką dziurę.
Wyjęła świecę z lampy przysnęła ją do otworu a podmuch świeżego powietrza natychmiast zgasił płomień.
– dobrze, że mam zapałki – mruknęła – jeszcze musiałabym tam włazić po ciemku. Czyli tak, jeśli mam dziurę w ścianie i wieje z niej wiatr, to znak że gdzieś z drugiej strony wpada do niej powietrze. A jeśli wpada, to przecież nie z ziemi ale z powierzchni. A jeśli z powierzchni to znaczy, że gdzieś tam na końcu musi być jakieś wyjście! Jestem wolna! Powoli, powoli – poprawiła się dziewczynka patrząc na ziejący czernią otwór – tata zawsze powtarza, żeby nie dzielić skóry na niedźwiedziu. To, że jest tunel nie znaczy, że jest wyjście. Może tam być wszystko, nawet dom jakiś włochatych pająków. Brrr
Na samą myśl o pająkach otrząsnęła się z obrzydzenia. Nie cierpiała ich! Idąc tu najbardziej bała się właśnie pająków, a teraz proszę, miała wchodzić do małej dziury i przeciskać się nie wiadomo gdzie. Przecież mogły tam mieszkać całe tabuny małych, włochatych potworów. W domu Eryk zawsze wrzucał jej takie do łóżka. Jak tylko złapał jakiegoś na ogrodzie mogła być pewna, że znajdzie go pod swoją kołdrą. Na myśl o bracie poczuła jak jej oczy robią się wilgotne. Przez cały ten czas nie myślała o rodzinie ale w tym momencie zalała ją fala wspomnień i rozkleiła się w pięć sekund. Ocierając rękawem policzki spojrzała na otwór, westchnęła ciężko a potem kucnęła i ściskając przed sobą lampę zaczęła na czworaka wciskać się do środka.