Skarby von Knauffa | Ilość zdjęć: 1 | 05.01.2019
Znaleziony dokument nie różnił się zbytnio od tych które widzieli wcześniej. Ten sam pożółkły kolor papieru, tak samo pogniecione narożniki i podobny kolor atramentu. Ciemny granat przebijający przez papier na drugą stronę kartki. Litery pisane zamaszystym ruchem układały się zgrabnie w równe, proste szeregi. Tym razem litery nie były znane dzieciom. Poza ostatni zdaniem całą resztę napisano w Hindi. Takie szlaczki widzieli w lokalnych gazetach i na tablicach wystawowych sklepów. Dla Oli i Eryka poza zgrabnymi zawijasami, tekst nie przedstawiał żadnej wartości. Podobnie dla taty i mamy. Oni też patrzyli na niego nie mając zielonego pojęcia co napisał autor. Cała nadzieja była w Durgu, który teraz w skupieniu starał się przetłumaczyć spisany na kartce tekst. Widać było z jakim trudem przychodzi mu ta praca. Z każdym kolejnym zdaniem sapał głośniej a po zmarszczonym czole spływało coraz więcej potu. W końcu odłożył pióro i odsunął się od stołu.
– więcej z tego nie wycisnę – powiedział podnosząc kartkę z tłumaczeniem – to wiersz. Prawdę mówiąc kompletnie nie rozumiem o co w nim chodzi. Może wy mi pomożecie. Nie jestem poetą i nie umiem układać rymów ale brzmi to mniej więcej tak:
Królowa w bieli siedzi na tronie,
w błyszczącej szacie, w jasnej koronie.
Strzeże sekretu, swej tajemnicy
Pięć stóp pod ziemią po jej prawicy
A armia w boju, tam jej żołnierze
Tam gońcy, konie, spiczaste wieże
Czekają wszyscy na sygnał króla
Aby uderzyć na czarnych pola.
By w mieście które od wieków w brudzie,
Czysto zaczęli wyglądać ludzie.
– no nie – jęknął Eryk – jeszcze jedna zagadka – przecież my tego nigdy nie rozwiążemy. Jaka Królowa jakie pranie?
– co ty powiedziałeś??? – na słowa chłopca Durgu aż podskoczył na krześle
– noooo, zapytałem jaka królowa – odpowiedział troszkę przestraszony Eryk
Trudno mu się dziwić. Spokojna dotąd twarz Durgu stężała a w oczach pojawiły błyskawice. W ułamku sekundy zmienił się z łagodnego wujka w diabelskiego Rawanę, którego dopiero co widzieli podczas drogi z lotniska.
– nie to, to drugie.
– pranie…
– właśnie! Dlaczego to powiedziałeś
– bo ja wiem? Skoro ludzie w brudzie mają wyglądać czysto to trzeba zrobić pranie. Mama zawsze mi tak mówi jak wracam z podwórka.
– Dhobi Ghat – wyszeptał Durgu.
Obrócił się do stołu i spojrzał na leżące przed nim kartki, jedną z tajemniczym tekstem. Drugą z jego tłumaczeniem. Wziął je delikatnie w ręce i podniósł do góry.
– Dhobi Ghat! – zawołał – Dhobi Ghat! Eryk jesteś genialny
– Wiadomo – odpowiedział troszkę uspokojony chłopiec – zawsze im to powtarzam ale nie chcą mnie słuchać.
– A właściwie – dodał spoglądając no dopiero co poznanego wujka – dlaczego jestem genialny?
– Pralnia! – Durgu uśmiechnął się szeroko. W miejsce błyskawic w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki – Pralnia
Podał Olafowi oba dokumenty a potem podniósł chłopca do góry. Obrócił się z nim dwa razy i postawił na stole.
– proszę Państwa – powiedział uroczyście do kompletnie zaskoczonych rodziców – oto Państwa syn, pogromca tajemnicy von Knauffa.
– Eryk, złaź ze stołu – syknęła stojąca z boku mama
– natychmiast – dodała zerkając ukradkiem na przyglądających się im z drugiego końca sali Hindusów.
Chłopiec z ociąganiem zeskoczył na ziemię. Nagle stał się głównym bohaterem dnia i wcale nie zamierzał z tej roli rezygnować. Kiedy w końcu ochłonęli i usiedli na krzesłach tata wrócił do rozmowy
– no dobrze, możesz nam w końcu wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi?
– Pamiętacie ostatnie dwa zdania z wiersza? „By w mieście które od wieków w brudzie, czysto zaczęli wyglądać ludzie” Tutaj w Mumbaju znajduje się Dhobi Ghat największa na świecie pralnia. To właśnie w niej Ulrich musiał ukryć swój skarb! Musimy tam zaraz jechać!
Durgu wstał z krzesła i nie oglądając się na resztę wybiegł na ulice
– taksówka! – zawołał – taksóóóówka!