… minęło. O tak po prostu, niczym pstryknięcie palcami. Dopiero co przyjechaliśmy, rozpakowaliśmy swoje toboły a tu proszę. Dzisiaj zamawiam taksówkę, która jutro zawiezie nas na lotnisko. Czas jest niesamowity, niczym guma potrafi rozciągnąć się i skurczyć. Może być jak mrugnięcie powieką, w którym zamkniemy cały wyjazd a z drugiej strony niczym nadmuchany do granic możliwości balon stać się skarbnicą wspomnień. No właśnie wspomnienia… niby tak szybko to zleciało a przecież mamy ich co niemiara. Chyba pora na małe subiektywne podsumowanie:
- 177,5 dnia słońca.
- 0,5 dnia deszczu.
- 7 zbitych szklanek (połowa to maluchy!).
- 12 pojazdów mechanicznych, którymi jeździliśmy po okolicy.
- kilogramy zjedzonych owoców.
- 1 szkoła.
- 1 przedszkole.
- 3 torby zakupów.
- 3 pakunki wysłane do Polski.
- a jeśli jesteśmy już przy Polsce – 8 gości z naszej małej ojczyzny.
- 1 dom ale za to jaki.
- 5 wizyt u fryzjera.
- 8 wyjazdów do Mangaal farm.
- 1 wizyta w wesołym miasteczku.
- 57 zjedzonych babana kejków i nie wiem ile kg tłuszczyku na brzuszku.
- 14 dni diety (wytrzymałem!).
- 5 koncertów i koncercików.
- 6 serii House of cards (ostatnia do połowy).
- 38 obejrzanych zachodów słońca.
- 2 wizyty w szpitalu ( 2 pobrania krwi).
- 1 ugryzienie przez morskiego stwora (rodzaj i wielkość bliżej nie znana).
- kilku nowych przyjaciół.
- 1 połamana deska na fale.
- 10 h zajęć na surfingu ( kilka ślizgów na całej długości fali).
- nieprzebrana ilość zdjęć i filmów.
- 15 wspólnych kolacji i przyjęć przed naszym domkiem.
- 4 cudownych sąsiadów.
- 1 maczeta do kokosów.
- 2 panchakarmy ( razem 10 sesji po 2,5h masażu każda).
- dziesiątki godzin jogi.
- dziesiątki km przebiegniętej plaży.
- 2 portugalskie rezydencje.
- 7 świątyń.
- 0 muzeów.
- 1 hinduski niszczyciel.
- …. i tak dalej i dalej, bez końca…
- 178 cuuuudownych dni
- 0 dni zmarnowanych i nie wartych wspomnień.
Czy kiedyś tu wrócimy? To złe pytanie. Właściwe powinno brzmieć, czy kiedyś na dobre opuścimy to miejsce…