Dzienniki podróży | Ilość zdjęć: 1 | 05.11.2018
„Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz”. Najgorsze kiedy to pudełko wyląduje w twoich rękach w niewłaściwym miejscu i czasie…
Piątek wieczór, Palolem Hill, Goa. Tarasik w naszym domku. Jak zawsze o tej porze dzwonimy do rodziców aby pogadać co u nas i co w Polsce. Stęsknieni za wnukami dziadkowie przesyłają przez Whatsapp’a dziesiątki buziaków a maluchy w zamian pokazują jak bardzo ich kochają. Jednym słowem, życie rodzinne. Kiedy już skończą się online-owe uściski pora na nas i bardziej przyziemne tematy do rozmowy. Tym razem przybrała ona dość ciekawy przebieg.
– i tak na koniec jeszcze jedno – dodał mój ojciec – przyszło do Ciebie pismo z prokuratury. Byłem na poczcie ale Pani nie chciała mi go wydać
– jak to nie chciała? – przecież wyrobiłem Wam pełnomocnictwa do odbioru wszystkich dokumentów, nawet tych sądowych.
– no tak, ale wezwania z prokuratury trzeba odebrać osobiście. No wiesz, jakby ktoś miał się stawić na przesłuchanie jako świadek albo oskarżony.
Poczułem jak temperatura na Goa robi się jeszcze wyższa a ja pocę się jeszcze bardziej niż zwykle.
– jak to oskarżony?
– ja tam nic nie wiem, na pewno chodzi o coś innego, przecież nic nie zrobiłeś.
– no nie zrobiłem.
– właśnie ale wiesz jak to jest z prokuraturą.
Nie wiedziałem! Nigdy mnie nie wzywała i co więcej nigdy nie miałem z nią kontaktu!
– i co teraz? – zapytałem
– uprosiłem Panią na poczcie aby przeczytał mi z koperty nr. sprawy i telefon. Zaraz Ci go prześlę. Zadzwonisz i dowiesz się o co chodzi.
– tato, ale Polsce jest piątek po południu. Nikt już nie pracuje
– no to zadzwonisz w poniedziałek. Trzymajcie się, muszę kończyć. Ucałuj jeszcze raz maluchy.
I tak przysłowiowe pudełko czekoladek wylądowało w moich rękach w najgorszym z możliwych momentów. Na Goa był piątek, późny wieczór, w Polsce godz.17.00. Miałem przed sobą dwa dni aby wyobrazić sobie wszystkie, nawet najbardziej karkołomne scenariusze. Pierwszy, jestem świadkiem w jakieś sprawie (bóg wie jakiej) i muszę złożyć zeznania. Pana prokuratora nie interesuje, że jestem w Indiach ani wyjaśniające nieobecność pismo. Nie zgadza się na video zeznanie i każe mi wracać do Polski. Drugi, Pan prokurator jest bardzie wyrozumiały, muszę tylko wsiąść w pociąg do Mumbaju i złożyć zeznania w konsulacie (uff, to tylko jeden dzień drogi w jedną stronę), trzeci ktoś mnie o coś oskarżył i jeśli nie złożę zeznań (czytaj opcje jeden i dwa) sprawa potoczy się bez mojego udziału.
Mówiłem wam już, że piszę bajki? To sami sobie odpowiedzcie co przez dwa dni potrafiła stworzyć moja wyobraźnia…
Kiedy w końcu przyszło u nas poniedziałkowe popołudnie, i wszyscy prokuratorzy w Polsce pojawili się już w pracy. Chwyciłem za komputer i skype’a. Jak to zwykle bywa u Pana Murphy’ego, jego prawa doskonale wiedzą kiedy się pojawić. W całej dzielni zabrakło prądu a potem Internetu. Tik, tak. Tik, tak. Włączyli go po czterech godzinach a ja wybrałem numer poznańskiej prokuratury
– Halo, dzień dobry, nazywam się… Jestem obecnie w Indiach – zacząłem tłumaczyć całą sytuację
– tak, rozumiem, proszę podać nr sprawy
– już, nr to ….
Proszę chwilę poczekać. Po kilku minutach usłyszałem głos w słuchawce.
– pół roku temu złożył Pan do nas zawiadomienie o nieuczciwym sprzedawcy na allegro. Tydzień temu wysłaliśmy Panu informację o zamknięciu tej sprawy…