Skarby von Knauffa | Ilość zdjęć: 1 | 15.11.2018
– mamo, mamo! – ściskający w ręku rudego pluszaka Eryk podbiegł do rodziców – słyszałaś!?! Wołali nas przez mikrofon!
– tak słyszałam, skąd to masz? – zapytała mama wskazując liska.
– noooo, kupiłem sobie?
– kupiłeś? A skąd miałeś pieniądze???
– dziadek nam dał – stojąca obok brata Ola podniosła do góry błyszczącą spinkę -powiedział żebyśmy sobie coś wybrali i że to dla nas, no i żeby wam nic nie mówić.
– ach żeby nie nam nic nie mówić? – wtrącił się do rozmowy tata – coś czuję, że będę musiał pogadać z dziadkiem. A my, jeszcze sobie porozmawiamy, teraz chodźmy zobaczyć czego od nas chcą.
Tata ruszył w stronę punktu informacji. Tak samo jak reszta rodziny zastanawiał się co mogło być powodem prośby o kontakt. Przed oczami widział już dziesiątki powodów, łącznie z odwołanym lotem do Indii. Kiedy dotarli na miejsce zza biurka wychyliła się pracowniczka obsługi lotniska.
– dzień dobry – powiedziała uśmiechając w ich stronę – jaki piękny rudy lisek, ciekawe jak ma na imię.
Eryk już chciał odpowiedzieć, że lisek jest nowym liskiem i nie ma jeszcze imienia ale widząc groźną minę ojca schował go za plecami i zrobił potulną minę.
– dzień doby, to prezent od dziadka – odpowiedział tata i szybko zmienił temat – nazywam się Jarzemski, prosiliście nas o kontakt.
– Jarzemski – powtórzyła kobieta pochylając się nad komputerem – proszę poczekać, „Jarz….”, tak mam – dodała.
Przez dłuższą chwilę czytała informację na ekranie a potem z poważną miną spojrzała na stojącą przed biurkiem rodzinę.
– Państwo Olaf i Katarzyna Jarzemscy? – zapytała poważnym głosem.
– tak – odpowiedziała za tatę mama – coś się stało?
– proszę za mną, mój szef chciałby z Państwem porozmawiać.
Pani z informacji odsunęła krzesło. Otworzyła znajdujące się za biurkiem drzwi i zapraszającym gestem wskazała korytarz. Po krótkim spacerze stanęli przed gabinetem kierownika. W pokoju przywitał ich młody mężczyzna z całkiem sporym brzuszkiem. Jak przystało na pracownika lotniska miał na sobie elegancki mundur i zaciśnięty pod szyją krawat. Wystarczyło zerknąć na jego biurko by od razu zobaczyć, że jego właściciel uwielbia porządek. Dokumenty leżały w równo poukładanych kupkach a długopisy wstawiono do specjalnego stojaczka. Nawet spinacze wyglądały jakby ktoś raz dziennie wyjmował je z pudełka a potem wkładał z powrotem pilnując by żaden z nich nie ważył wychylić się z szeregu. Chyba właśnie dzięki miłości do porządku gospodarz gabinetu szybko awansował stając się szefem działu obsługi klienta.
– zapraszam, proszę usiąść – powiedział odsuwając stojące przy biurku krzesło.
Kiedy rodzina zajęła miejsca, naciągnął odstający od brzucha mundur, poprawił równo przyciętego wąsa i usiadł na swoim fotelu.
– Państwo Jarzemscy?
– tak – odpowiedział coraz bardziej zdenerwowany tata – może nam w końcu powiecie co się stało?
– tak, mhy, mr, hy – chrząknął mężczyzna, chwycił za słuchawkę telefonu, zamienił z kimś po cichu kilka zdań a potem wrócił do rozmowy – szanowni Państwo, mieliśmy „mały” wypadek w hali bagażowej. W trakcie transportu kilka toreb spadło z taśmy i rozsypało się na podłodze.
– jak to rozsypało? – zapytała Kasia – dużo ich było?
– no właśnie, dziwne jest to – twarz siedzącego za biurkiem mężczyzna przybrała kolor dojrzałego buraka – że spadł bagaż tylko waszej rodziny.
– tylko naszej? – zdenerwowany tata zdenerwował się jeszcze bardziej – przecież to jest niemożliwe!
– no właśnie – kierownik podkręcił swojego wąsa – nam też wydało się to dziwne, dlatego poprosiliśmy o pomoc policję.
– Policję??? – jednym głosem krzyknęli Ola, Eryk, Mama no i coraz bardziej zdenerwowany Tata.
W tym momencie ktoś zapukał. Drzwi otworzyły się a do pokoju wjechał wyładowany rzeczami wózek. Leżały na nich rozbebeszone torby i plecak. Wszystkie rzeczy poukładano z boku a wózek z zawartością zabezpieczono przezroczystą folią.
– wygląda to troszkę tak jakby chciano Państwa okraść i ktoś czego szukał. Czy mieli Państwo jakieś cenne rzeczy. Pracownicy pozbierali wszystkie rzeczy z podłogi a policja zabezpieczyła je na wózku.
– dokumenty von Knauffa – wyszeptała Ola
– słucham? – zapytał kierownik, który nie dosłyszał słów dziewczynki
– nie, nie mieliśmy nic cennego – szybko wtrąciła mama i spojrzała ukradkiem na męża – myślę, że to musiał być przypadek.
Zdumiony reakcją kierownik przyjrzał się Kasi ale tylko pokręcił ze zdziwieniem głową. Poprawił spadającą na oczy grzywkę i powiedział.
– w imieniu lotniska chciałbym przeprosić Was za kłopot. W ramach rekompensaty i konieczności przełożenia lotu, postanowiliśmy zapewnić Państwo noclegi i zwrócić koszty biletów. Mam nadzieję, że przyjmą Państwo naszą propozycję.
– Tak oczywiście – odpowiedział zamyślony tata.
Cały czas dudniły mu w uszach słowa córki. Choć było to nieprawdopodobne jemu też wpadł do głowy dokładnie ten sam powód przeszukania bagaży.
Kiedy rodzina opuściła gabinet, pracownicy lotniska odetchnęli z ulgą i wrócili do swoich spraw. Tylko jedna osoba cały czas przyglądała się odchodzącej gromadce. Opierający się o filar Nikodem poprawił przekrzywioną perukę i uśmiechnął pod nosem.
– dobrze, dobrze – powiedział do siebie w myślach – teraz już wiem gdzie będziecie mieszkać. Do zobaczenia w Indiach…